piątek, 17 lutego 2012

16.02 Sukhothai

Po niespelna 4h snu w pociagu, zaczelysmy poszukiwania dworca autobusowego w miasteczku Phitsanulok. Przewedrowalysmy chyba pol miejscowosci, mijajac po drodze kilku mnichow i lokalnych, rozkladajacych o jakze wczesnej porze swe stoiska handlowe przy ulicach. Po trzech probach pytania miejscowych o droge, co latwe nie bylo, bo w zab angielskiego nie kumaja, za to mysleli ze my tajski jak najbardziej opanowany mamy, nasze "backpakerskie" kilkunastokilogramowe plecaki zmusily nas do odpoczynku. I tu los znowu sie do nas usmiechnal, bo w niedlugim czasie nadeszla starsza Tajka sluzac nam pomoca. Okazalo sie, ze odpoczywamy na przystanku przelotowym do Sukhothai !!!- gdzie tez podazalysmy. Aska miala okazje wysluchac monologu wybawczyni, niestety nie byla w stanie przekazac wspoltowarzyszkom wyprawy o czym owa wypowiedz byla:( I tu zaznaczyc nalezy uprzejmosc tubylcow - owa pani probowala nawet pomoc wniesc nasze cholendarnie ciezkie bagaze do autobusu, a podczas jazdy obserwowala nas bacznym okiem, np podczas zakupu biletow, czy wszystko przebiega tak jak powinno.

7 rano- hurraaa ! jestesmy w Sukhothai. Szybko zadecydowalysmy, ze znajdziemy jakis guesthouse w Starym Miescie, w poblizu atrakcji turystycznej, ktora nas interesowala - Sukhothai Historical Park. Jest to pradawna stolica pierwszego Tajskiego Krolestwa, z posagami buddy i ruinami budowli. Zwiedza sie go glownie na rowerach (co bylo dla nas mega frajda) lub skuterach, ze wzgledu na dosyc duza powierzchnie. A tak w ogole, skutery i motory sa wszechobcne w Sukhothai, jak i calej Tajlandii chyba. Wydaje nam sie, ze kazdy mieszkanec posiada przynajmniej 1 sztuke! Doznalysmy szoku, widzac rodzicow z malenkimi dziecmi jezdzacych na nich bez kaskow. Hardcore. No coz, co kraj to obyczaj:) Guesthouse znalazlysmy dosyc szybko, praktycznie na przeciw parku. Bez problemu dostalysmy pokoik, ktory nas interesowal, idealny abu zrzucic z obolalych ramion plecaki, wziasc szybki prysznic i ruszyc dalej. Nie chciano obnizyc nam ceny za  pokoj, za to wytargowalysmy wynajem rowerow na caly dzien:) W miare szybko sie ogarnelysmy i tak po godz 8 juz wybieralysmy srodki transportu na ten dzien. A wybor przypadkowy nie byl, rowerki dobrane zostaly tak, aby pasowaly do ubioru kazdej z nas. W koncu lans musi byc zawsze i wszedzie:) Szybkie sniadanie w 7 eleven, cos na wzor SPARA i zaczynamy  zwiedzanie.

Miejsce przecudne, mnostwo pradawnych monumentow, oczek wodnych i mini stawow z plywajacymi kwiatami lotosu. Spedzilysmy tam ok. 4h, z godzinna przerwa na drzemke Marty i Aski, ktore z braku snu w ciagu ostatnich kilku dni, prawie ze "padly na ryj" ze zmeczenia i zasnely. Przespaly upalna czesc dnia miedzy 11 a 12 w altance na drewnianych deskach, w identycznej pozycji, co zreszta zostalo uwiecznione na fotach. Przechodzacy obok turysci  mieli niezla pompe. Po godzinie, rzeskie ruszylysmy w dalsza trase, kilka rundek po parku, kilkanascie wycieczek szkolnych dzieciakow machajacych do nas i chorem krzyczacych HELLO (czulysmy sie niczym gwiazdy filmowe :D). Probwalysmy nawet wymowic imie 1 dziewczynki, ale po tym jak sie przedstawila stwierdzilysmy, ze jestesmy bez szans. Korzystajac z okazji, ze wynajelysmy nasze metalowe rumaki na caly dzien, powloczylysmy sie jeszcze po Sukhothai, zagladajac tu i owdzie - jak to w naszym zwyczaju bywa. Przy okazji dowiedzialysmy sie jak poprawnie wymawiac Bangkok - na nauke nigdy za pozno nie jest w koncu! Wieczorem chcialysmy odwiedzic nowa czesc miasta, wiec zrobilysmy szybki desant do guesthous'u. Dorota pod prysznic, a Aska z Marta stwierdzily, ze i tak zbyt wiele nie zdzialaja gdy lazienka zajeta ;) i zapuscily sie ponownie w boczne uliczki na rowerach. Reakcje miejscowych byly rozne. Jedni usmiechali sie szeroko, inni ze skamienialymi twarzami  wodzili wzrokiem. Ale warto bylo, chociazby dla olbrzymich bananowcow po obu stronach drogi, no i oczywiscie sesji zdjeciowej przy nich hehe. Zaparkowalysmy tez nasze rumaki przy miejscowym targu spozywczym. Bylo bardzo...mhm...lokalnie - masa owocow, sporo paskudnie wygladajacych swinstw do jedzenia, swieze mieso z masa much na nim itp. Kupilysmy nawet jakies przekaski, skrzydelka i udka kurczaka, te byly bardzo dobre i jakas grilowana parowke, ktora smakowala jak zwykla polska tylko surowa. Na targu bylysmy jedynymi bialaskami wiec wszyscy sie na nas gapili. Jak kupilysmy nasze przekaski to zdecydowalysmy nawet nie wyciagac z torby naszego antybakteryjnego zelu do rak bo stwierdzilysmy, ze obciach:) Acha...w miedzyczasie zadecydowalysmy, ze zostajemy tu do nastepnego dnia, bo tak nam sie spodobaly swojskie klimaty. Poza tym za pokoj i tak zaplacilysmy pelna cene. Co prawda warunki byly kiepskie bo z poczatku planowalysmy w nim zostawic tylko bagaze, wziasc prysznic i po poludniu ruszyc dalej ale ostatecznie stwierdzilysmy, ze lozko jest na tyle duze, ze spokojnie sie wszystkie zmiescimy. Jedyny problem byl z posciela bo byly tylko 2 komplety ale dalysmy rade:)

Nowe Sukhothai nie wywarlo na nas wielkiego wrazenia, moze dlatego ze pojechalysmy tam dosyc pozna pora i za wiele nie zobaczylysmy. Sporym zaskoczeniem byl widok 2 sloni idacych sobie ulica wraz z opiekunami, TIT - this is thailand :) W drodze powrotnej mialysmy super rozrywkowego pana "tuktukarza", usmialysmy sie do lez. Pod sam koniec dnia, calkiem przez przypadek, znalazlysmy  sie na czyms w rodzaju teatralnego przedstawienia - bajki dla dzieci. Poszlysmy za zmyslem sluchu, myslac, ze natrafimy po raz kolejny na lokalna imprezke. Stroje aktorow zrobily na nas mega wrazenie, cudne suknie, obszyte chyba milionem swiecidelek, diamentow i cekinow, makijaze i  fryzury tez niczego sobie. Nie zabawilysmy zbyt dlugo, bo po pierwsze nie wiedzialysmy kompletnie o co chodzi w danym przedstawieniu, po drugie, zaczelysmy rozpraszac uwage widzow (oprocz nas widzialysmy tam tylko 1 bialego faceta), a szkoda bylo zeby przegapili takie czadowe przedstawienie, wiec zmylysmy sie raz dwa. Na koniec dnia kilka Changow, kafejka internetowa i lulu- bo kolejny dzien zapowiadal sie znowu busy :)

podwojny pokoj w Old Sukhotkai - 300baht
wstep do Sukhothai Historical Park - 100baht
przejazd tuk tukiem ze starego do nowego Sukhothai - 120baht
wynajecie roweru na caly dzien - 35baht

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz